Miłość i nienawiść to dwa oblicza tego samego...: "Nienawidze cie!"

sobota, 29 grudnia 2012

"Nienawidze cie!"

     



         Dopiero teraz, kiedy biegła przez ciemny las w środku nocy, raniąc się o ostre gałęzie, niemal na wyczerpaniu, mając za plecami dwójkę na prawdę silnych ninja, którzy najprawdopodobniej ją ścigali, zdała sobie sprawę, że wpadła. Nieodwołalnie, niepodważalnie władowała się w kolejne kłopoty.
          Przełknęła ślinę i rozejrzała się. Plecak ciążył jej niemiłosiernie, a buty zdawały się być o wiele cięższe niż w rzeczywistości były. Poza tym domyślała się, że wygląda jak ostatnie nieszczęście; w podartym ubraniu, przemoczona, cała we krwi i błocie, z posiniaczoną twarzą.
          Kiedy kolejny raz się potknęła i runęła w dół, w ostatniej chwili łapiąc gałąź żeby się przytrzymać, wiedziała, że dłużej nie da rady biec. Była wykończona, każdy jej mięsień drgał na znak protestu przeciwko dalszemu wysiłkowi. Lepiej było zachować resztki sił na walkę, która niewątpliwie wywiąże się przy bliższym spotkaniu z shinobi. Mimo, że było to zupełnie bez sensu. Ich w końcu było dwóch, a ona? Sama i wykończona była bez cienia szans. Wiedziała o tym, ale nie miała zamiaru poddawać się bez walki. Co to, to nie...
          Zerknęła w dół z nad obolałego ramienia i po chwili namysłu puściła gałąź. Nie było wysoko, góra dwa metry, więc szybko znalazła się na ziemi. Kolana ugięły się pod ciężarem ciała, a plecak przeważył do tyłu w efekcie czego runęła na ziemię. Zdusiła w sobie krzyk i zamrugała zdezorientowana. Zaklęła w duchu na swoją bezmyślność, a potem przeturlała się na brzuch. Z takiej pozycji o wiele łatwiej jej się było podnieść. Oparła się na drżących dłoniach i uniosła, następnie opierając się bokiem o drzewo, z którego właśnie spadła, wstała. Zacisnęła zęby i rozejrzała się niepewnie spod pozlepianych brudem i krwią włosów.
          Na wprost, kilka metrów przed nią była polana. Mała, porośnięta trawą. Zero kwiatów, czy krzaczków, po prostu zwykła trawa. Ruszyła w tamtym kierunku po drodze wyciągając jeden kunai z kabury przy udzie.
          Dwójka ninja była już blisko, kiedy dotarła na miejsce. Mimo chwilowej dezorientacji doskonale wyczuwała chakrę Uchihy. Fakt, że jest on tak blisko niej, wywoływał dodatkową irytację i...
          Cóż, strach.
          Złapała kunai oburącz odwracając się w kierunku, z którego, jak się spodziewała, Itachi i jego kompan mają przybyć. Przystanęli, tego była pewna. Czekała w napięciu na ich ruch starając się jednocześnie utrzymać na nogach, uspokoić drżenie rąk i galopujące, nie tylko ze strachu, serce. W tym samym momencie w jej głowie pojawiały się kolejne pytania.
          Czy Uchiha ją rozpozna? Co zrobi, gdy się dowie, że ona żyje? Po co ją ściga? Czy bardzo się zmienił? A co najważniejsze: Dlaczego to zrobił?
          Po okolicy rozniósł się donośny, nieco ochrypły śmiech, który nagle ustał. Kiedy dotarł do jej uszu wzdrygnęła się. Nie rozpoznawała go. Ściągnęła brwi w geście irytacji. Mają zamiar się z nią bawić? Skrzywiła się na samą myśl.
          - Masz zamiar pokonać nas tym nożykiem? - zapytał mężczyzna rozbawionym głosem, który, w przeciwieństwie do śmiechu, był czysty. Niewątpliwie był to mężczyzna, nie miała co do tego wątpliwości..
          Zanim zdążyła odpowiedzieć z mroku pomiędzy drzewami wyłoniły się dwie postaci. Dzięki długim, czarnym płaszczom z czerwonymi chmurkami otoczonymi białą obwódką, sprawiali wrażenie jakby sunęli. Dziewczyna wstrzymała na moment oddech i przełknęła ślinę lustrując ich czujnymi, niebieskimi oczami. Zatrzymali się jakieś dziesięć metrów przed nią.
          Niższym z nich na pewno był Uchiha, wskazywały na to jego długie, czarne włosy, które mimo swojej ciemnej barwy i tak wyróżniały się na tle ciemności.
          Dziewczyna zamarła wlepiając w niego intensywne spojrzenie, jednak gdy w mroku błysnął Sharingan automatycznie skierowała wzrok na jego wyższego towarzysza, mimo wewnętrznych sporów. Widok Itachi'ego spowodował, że do jej oczu napłynęły łzy, a zanim zorientowała się co się dzieje i zanim zdążyła się powstrzymać, jedna z nich spłynęła po brudnym policzku.
          Głupia! Nie patrz tam, nie patrz tam, powtarzała sobie w myślach mocniej zaciskając palce na kunai'u i powstrzymując w gardle szloch.
            Gdyby spojrzała mu w oczy natychmiast została by złapana w pułapkę. Wiedziałby wtedy wszystko, co tak usilnie starała się przed nim ukryć. Łącznie z jej tożsamością.
          Była na siebie wściekła za tak emocjonalną reakcję, ale niewiele mogła na to poradzić, była zbyt roztrzęsiona, zmęczona i obolała.
          Towarzysz Uchihy był od niego wyższy, co najmniej o głowę. W ciemnościach dziewczyna nie była w stanie dostrzec żadnych szczegółów, ale wiedziała już kim jest, wystarczyło rzucić okiem na jego wzrost i fakt, że obecnie współpracuje z Itachi'm.
          Kisame Hoshigaki.
          To on odezwał się pierwszy, a kiedy dziewczyna zamrugała, ostatecznie się uspokajając, odezwał się znowu, uważnie się jej przyglądając.
          - Na prawdę myślisz, że jesteś w stanie stawić nam czoła w tym stanie?
          Nie odpowiedziała, tylko cofnęła się o krok co zaskutkowało szerokim uśmiechem Hoshigaki'ego. Dziewczyna uporczywie się w niego wpatrywała, byle by tylko przypadkiem nie zerknąć na Uchihę. Kisame za to zerknął na swojego towarzysza bez żadnych obaw, a ostre zęby zniknęły. Kiedy wrócił do niej spojrzeniem wydawał się być skupiony.
          - Stara się na ciebie nie patrzeć, przyjacielu... - niewątpliwie kierował te słowa do Itachiego. - Czyżby była świadoma tego, kim jesteśmy? - dodał nieco ciszej. Kiedy i tym razem dziewczyna nie odpowiedziała, Hoshigaki ruszył powoli w jej kierunku. Ścisnęła swoją broń do tego stopnia, że pobielały jej knykcie. Obserwowała go uważnie, każdy jego ruch, w każdej chwili gotowa zareagować, tak jej się przynajmniej wydawało. Przełknęła ślinę, ale nie ruszyła się z miejsca.
          - Czy coś się stało? Dlaczego tak zaniemówiłaś? Czyżby... strach cię obleciał? - zapytał, a jego małe, rekinie oczka zdradzały rozbawienie.
          - Nietrudno się domyślić... Macie płaszcze - wykrztusiła wreszcie, mimo, że jej podświadomość kazała jej się natychmiast zamknąć. Zignorowała ją.
          Kisame zaśmiał się głośno.
          - A więc jednak mówisz, to dobrze, bo już się bałem... Tak, to prawda - mruknął uchylając nieco wysoki kołnierz płaszcza, zupełnie, jakby było mu za gorąco. - Mówiłem ci przyjacielu, że te idiotyczne stroje będą tylko przeszkadzać. Strasznie w nich gorąco i tylko rzucamy się w oczy - zwrócił się przez ramię do Itachi'ego.
          Dziewczyna otworzyła nieco szerzej oczy ze zdziwienia. Czy ten mężczyzna właśnie próbował żartować? W takiej sytuacji?
          Pokręciła dyskretnie głową. To było niedorzeczne, chyba, że po prostu chciał ją zmylić. Tak, na pewno to chciał zrobić, zmylić ją. Tylko po co? Wszyscy wiedzieli, że w tym stanie nie stanowiła zagrożenia.
          - Taki był plan, Kisame, mieliśmy się rzucać w oczy.
          Ten głos. Dziewczyna automatycznie zamarła, a fala wspomnień zalała jej umysł. Widziała wszystko, bardzo wyraźnie, jakby działo się to zaledwie dzień wcześniej. Jej puls przyśpieszył, a oddech stał się płytki, urywany. Miała wrażenie, że oboje członkowie Akatsuki słyszą go bardzo wyraźnie.
          Nagle poczuła złość. Jej strach i niepewność przerodziły się w czystą niechęć i wściekłość. Co on sobie wyobrażał? Stał tam, jak gdyby nigdy nic, po tym, co jej zrobił!
          Ale on nie wie, że to ty, przypomniał jej cicho wewnętrzny głos.
          - Ta mała chyba się ciebie boi, przyjacielu - zawołał znów rozbawiony Hoshigaki, ale zignorowała go.
          - Czego chcecie? - zapytała starając się brzmieć pewnie, ale dzięki chrypce, z jej gardła wydobył się głos zbyt wysoki i skrzekliwy. Zaklęła w duchu i odchrząknęła. Jej puls nieco się uspokoił.
          - Ty jesteś Akane? Akane Miyazawa? - zapytał Uchiha. Jego głos pozbawiony emocji, który przywołał jeszcze więcej wspomnień, spotęgował tylko gniew osiadający w jej sercu. Dziewczyna zacisnęła usta w wąską kreskę, nadal jednak na niego nie spoglądając.
          Jej milczenie musiało go zirytować, bo usłyszała jak się przemieszcza. Napięła mięśnie, ale one w odwecie spowodowały tak mocny ból, że niemal krzyknęła. Zdążyła się jednak opanować i z jej gardła wydobyło się coś na wzór cichego warknięcia. Przez ową chwilę słabości zapomniała o Sharingan'ie i zerknęła na Uchihę z wyrzutem, którego nie mógłby zrozumieć, bo i tak nie wiedział przecież kim ona jest.
          Posłała mu wściekłe spojrzenie, które było przedsmakiem tego, co jeszcze zamierzała mu dać w swojej małej, zaplanowanej właśnie w zakamarkach podświadomości, zemście.
          Itachi stał teraz o wiele bliżej niż na początku, co wywołało nieprzyjemny dreszcz, który przebiegł jej po plecach. Na moment zamknął oczy ukrywając krwistą czerwień rodzinnego Kekkei Genkai. Zdziwiło ją to niemal tak bardzo jak fakt, że jeszcze nie padła ofiarą tej przeklętej techniki. Pluła sobie przy okazji w brodę, że schrzaniła sprawę i teoretycznie byłaby już martwa, gdyby nie ekscentryczne zachowanie Itachi'ego.
          Dziewczyna kątem oka widziała również zdziwienie na twarzy Hoshigaki'ego, który wpatrywał się teraz w Uchihę, cóż, z dobrze ukrywanym zdumieniem. Zmrużyła oczy zastanawiając się czy to rzeczywiście aż tak dziwne zachowanie u spadkobiercy Sharingan'a. Najwyraźniej.
          Co do cholery? Zapytała siebie w myślach i wróciła spojrzeniem do niższego członka Akatsuki, a potem zamarła niczym słup soli.
        Itachi wpatrywał się w nią uporczywie, a jego oczy nie były, o dziwo, czerwone. Spoglądała na nią para czarnych tęczówek o lekko oliwkowym odcieniu.
          Jedno jego spojrzenie wystarczyło, żeby jej serce znów gwałtownie przyśpieszyło.
          Jedno jego spojrzenie wystarczyło, żeby upuściła kunai na ziemię.
          Jedno jego spojrzenie wystarczyło, żeby zdała sobie sprawę, że on wie...
          - Kaylyn? - szepnął.
          O kurwa.
          Dziewczyna wzięła gwałtowny wdech, kiedy Uchiha zrobił krok w jej stronę wyciągając drżącą dłoń w jej kierunku. Znów był tym samym nastolatkiem, co sześć lat wcześniej, znów był tym samym zagubionym w swojej chwale czternastolatkiem. Znów był jej Itachim...
          A ona tak po prostu zrobiła krok w tył, obróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie korzystając z ostatków sił. Uciekając przed nim, przed przeszłością i przed przerażeniem w jego oczach.
          Nie uciekła jednak za daleko, bo potknęła się o jeden z wystających korzeni, niewidocznych pod osłoną nocy i ponownie runęła jak długa na, mokrą od topniejącego śniegu, ziemię. Wiosna...
          Dziewczyna obróciła się szybko na plecy i uniosła na słabych ramionach wlepiając przerażony wzrok w dwójkę shinobi nadal stojących kilka metrów przed nią. Podczołgała się do najbliższego pnia, odpychając mocno nogami.
          - Co ty wyprawiasz Itachi? Jaka Kaylyn? Znasz ją? - Głos Kisame przepełniony był prawdziwym, szczerym zdziwieniem. Spoglądał raz na swojego towarzysza, raz na nią, zupełnie nie rozumiejąc nic z zaistniałej sytuacji.
          Uchiha jednak otrząsnął się już z szoku, wskazywało na to jego, z pozoru niewzruszone, spojrzenie. Ruszył powoli w jej kierunku zupełnie ignorując swojego przyjaciela. Patrzyła na niego ze strachem i złością wypisaną na twarzy. W tym momencie mógł czytać z niej jak z otwartej książki, bo nie miała już siły się opierać. Zaśmiała się żałośnie, płaczliwie. To by było na tyle, jeżeli chodzi o jej walkę. W obecnej sytuacji była zbyt zmęczona i słaba żeby cokolwiek zrobić. Nie przyszli jednak jej zabić, to nie miałoby sensu zważywszy, że nie wiedzieli kim jest, w każdym razie, aż do tej pory...
          - Nie podchodź - pisnęła pozwalając żeby posklejane strąki włosów opadły jej na twarz. Itachi jednak się nie zatrzymał. Wręcz przeciwnie, zdawał się przyśpieszyć pokonując ostatnie, dzielące ich jeszcze, dwa metry. - Zostaw mnie, nie dotykaj Uchiha, nie waż się mnie dotknąć - warknęła już pewniej, śledząc go uważnym, jednak przestraszonym, wzrokiem. Rozejrzała się szybko, szukając pomocy. Jej spojrzenie zatrzymało się na stojącym za Itachi'm - Kisame. - Zabierz ode mnie tego sukinsyna, błagam cię - jęknęła żałośnie i podniosła się na kucki przylegając plecami do wilgotnego pnia.
          Zdziwienie na twarzy Hoshigaki'ego zdawało się nie mieć końca. Po chwili jednak zrobił krok w stronę swojego przyjaciela, który z kolei zatrzymał się niespełna dwa kroki od dziewczyny i obecnie świdrował ją wzrokiem.
          - Nie wiem co jej zrobiłeś, Itachi, ale ona chyba porządnie cię nienawidzi - mruknął Kisame nieco rozbawionym tonem, co nie pasowało do - zamaskowanego już teraz - zdziwienia. Uchiha nadal nie odpowiadał. Zrobił jeszcze jeden krok w jej stronę, a następnie kucnął podciągając wcześniej płaszcz i opierając łokcie na kolanach.
          - Kaylyn - powtórzył cicho i ponownie wyciągnął w jej stronę dłoń, jakby była małym dzieckiem. Gapiła się na jego rękę jakby to było dzikie zwierze chcące ją, co najmniej, pożreć w całości.
          - Nie dotykaj mnie! - wrzasnęła i własną ręką odepchnęła jego dłoń. - Nie dotykaj, powiedziałam! - powtórzyła, a wszystkie tamy trzymające jak dotąd jej emocje w ryzach - puściły. I to z wielkim hukiem. Dziewczyna zaniosła się szlochem i uderzyła Itachi'ego najpierw w ramię, a potem w tors. - Nienawidzę cię! Słyszysz?! Nienawidzę! - wyrzuciła z siebie i biorąc kolejny zamach runęła na niego uczepiając palce w jego płaszczu i chroniąc się tym samym przed upadkiem. Oparła głowę tuż przy jego szyi i szlochała cicho drżąc na całym ciele.
          Brawo księżniczko, to się dopiero nazywa nienawiść, zarechotał cichy głosik w jej umyśle, ale kazała mu iść do diabła.
          Uchiha z lepszego pomysłu objął ją mocno nie kryjąc zdziwienia i ulgi malujących się obecnie na jego twarzy. Pogłaskał ją po brudnych włosach i westchnął cicho. Nie miał pojęcia co zrobić. Właściwie nie wierzył, że obecnie trzyma ją w ramionach, to było takie nierealne, takie... przerażające. Zacisnął zęby i zerknął na swojego towarzysza, który teraz gapił się na niego jakby zobaczył ducha.
          - Coś ty jej zrobił Itachi? - zapytał Hoshigaki zakładając potężne ręce na torsie. Nie miał pojęcia jak ma reagować. Przed chwilą ta dziewczyna wrzeszczała, żeby zabrać od niej Uchihe, a teraz? Płacze w jego ramionach i trzyma, jakby już nigdy w życiu nie miała puścić. Nie rozumiał. Wnioskował tylko, że dobrze się znają, ale nawet to nie było dla niego do końca jasne.
          Itachi spojrzał na przyjaciela ze smutkiem i bólem w oczach, którego Kisame nie mógł rozumieć. Uchiha nigdy przecież nie próbował mu zbytnio tłumaczyć wydarzeń ze swojej przeszłości. Ale teraz? Teraz to była zupełnie inna sprawa, bo przeszłość właśnie go dogoniła. Bolesna, ciężka i zapłakana właśnie drżała w spazmach, tuląc się do niego niczym małe, opuszczone dziecko. Zamknął oczy biorąc głęboki wdech.
          - Zabiłem ją... - odpowiedział cicho tuląc policzek do jej głowy. - Zabiłem...
       
       


       

5 komentarzy:

  1. Zrobiłam Twoje zamówienie: http://img715.imageshack.us/img715/8568/zamwieniepng.png Prosiłabym o odpowiedź na moim grafiku, czy coś takiego Ci odpowiada. Szablon pojawi się w następnej notce, ale jeśli Ci się podoba, otrzymasz go wcześniej.

    Pozdrawiam serdecznie! c:
    [skrzydlami-alatum]

    OdpowiedzUsuń
  2. Proszę, oto plik do zamówionego przez Ciebie szablonu (już bez tego fragmentu rozdziału, jak prosiłaś):
    http://www.sendspace.pl/file/6f6f1ff1cf074470e040d4a
    Musisz wejść w ustawienia bloga i "Szablon", po czym kliknąć "Utwórz/przywróć kopię zapasową" i tam wgrac pobrany na komputer plik. Wszystko ustawi się automatycznie c:

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie, wszystko zrobiłaś dobrze. To ja, oczywiście, znowu zapomniałam podać linku do nagłówka -.-' Wybacz mi to, to już nie pierwszy raz i jakoś nie mogę sobie wbić do głowy, że nagłówek idzie oddzielnie. Proszę bardzo, oto on: http://img692.imageshack.us/img692/7381/nagwekz.png
      Jeżeli wystąpią jeszcze jakieś problemy, pisz śmiało, postaram się wszystko naprawić ;)

      Pozdrawiam serdecznie!
      alatum.

      Usuń
    2. Aha, tekst najlepiej jest justować przy pisaniu, wtedy dobrze wygląda.

      Usuń
    3. Wszystko zrobione! :) Dziękuję!

      Usuń